– Znam sprawę, ale nie chcę jej komentować – ucina płk Mikołaj Przybył.
Bardziej rozmowny jest Leszek Serba. Nie ukrywa, że boi się o swoje życie oraz rodzinę. Ale nie skorzystał z policyjnej ochrony, bo uważa, że charakter tej opieki uwłaczałby godności jego rodziny.
– Z tego, co zrozumiałem, miałby to być wielomiesięczny areszt domowy w jakimś miejscu czasowego pobytu. A moi synowie nie mogliby kontynuować nauki na studiach – twierdzi.
Serba to przedsiębiorca budowlany z Zielonej Góry, który w 2007 roku zdecydował się na ujawnienie korupcji w wojsku. Przez lata sam dawał łapówki. W zamian za nie dostawał zlecenia na roboty dla armii na ziemi lubuskiej i w Wielkopolsce. Na podstawie jego zeznań oraz dokumentów z ustawionych przetargów skazano już kilkanaście osób. „Spowiedź” Serby w Prokuraturze Wojskowej w Poznaniu doprowadziła do tego, że śledczy zaczęli sprawdzać także instytucje zarządzane przez żołnierzy z Wielkopolski.
Wszczęto m.in. śledztwo dotyczące Wojskowego Zarządu Infrastruktury w Poznaniu. Chodzi o rzekome ustawianie przetargów na remonty w poznańskich jednostkach wojskowych, w tym w bazie lotniczej w Krzesinach. To postępowanie prowadzi wspomniany już prokurator Przybył.
Leszek Serba zdecydował się opowiedzieć, w jaki sposób był zastraszany. Chce przez to pokazać, w jakie kłopoty wpadł po ujawnieniu korupcji w wojsku. W ostatnich miesiącach prosił o pomoc rozmaitych polityków, ale ostatecznie oferta „współpracy” wypłynęła ze świata przestępczego.
– To było w lipcu tego roku – mówi Serba. – Wieczorem do mojego domu przyszedł dawny znajomy. Udawał, że jest pijany. Twierdził, że jeśli nie wycofam swoich zeznań, to zostanę zabity, a moja żona i córka trafią do burdelu. Z kolei o panu prokuratorze mówił, że jest zbyt ambitny i konsekwentny, dlatego „przypadkiem” może mieć wypadek drogowy. Znajomy powiedział jednak, że jeśli nagle ogarnie mnie amnezja, to mogę liczyć na pomoc finansową od ludzi zamieszanych w korupcję. Miałaby ona wynieść nawet milion złotych – dodaje.
Leszek Serba powiedział nam, kim był jego rozmówca. To G., pracownik jednej z wojskowych instytucji w Zielonej Górze. Zdaniem świadka, autor pogróżek reprezentował osoby z Zielonej Góry zamieszane w aferę korupcyjną. Serba twierdzi, że podczas rozmowy jego znajomy powoływał się na wpływy w tajnych służbach. Twierdził ponoć, że jest dawnym majorem SB, a obecnie współpracuje rzekomo z ABW.
G. potwierdził, że zna Serbę. – Nie pamiętam dobrze tamtej rozmowy, bo byłem pijany. Jak sobie przypominam, to gadaliśmy o jakichś pierdołach. Na pewno mu nie groziłem. A ze służbami nie mam nic wspólnego. Leszek coś przekręcił – tłumaczy się G.
Serba doniósł do prokuratury także o kolejnych próbach wpływania na jego zeznania. Jak mówi, od innej osoby dostał „propozycję” położenia się do szpitala psychiatrycznego, gdzie miałby otrzymać tak zwane żółte papiery. Jednak i na to nie przystał.
– Nie mam zaufania do ludzi, których obciążyłem w zeznaniach. Prowadzą wobec mnie dziwną grę. Liczą, iż powrócę na drogę przestępstwa – mówi.
Jego doniesienie trafiło najpierw do poznańskiej Prokuratury Wojskowej. Ta, ze względu na to, że potencjalni podejrzani są cywilami, przekazała materiały do Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu.
– Postanowiliśmy, że śledztwo będzie prowadzić poznańska Prokuratura Okręgowa – mówi prokurator Wojciech Michałek z poznańskiej apelacji.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?