Takiego dramatu przed samymi Świętami Wielkanocnymi nikt się nie spodziewał. W minioną środę wczesnym wieczorem jeszcze nic nie wskazywało, że życie tej 2-osobowej rodziny zmieni się. Była godzina 21.00. 18-letni Damian Piter wyszedł z domu, jak mówi na chwilę.
- Zostawiłem włączoną farelkę bo wieczór był chłodny. Nie przypuszczałem, że może dojść do wybuchu pożaru poprzez zwarcie instalacji elektrycznej. Wcześniej używaliśmy farelki, aby się dogrzać nawet kilka godzin i nic się nie działo. Mam wyrzuty sumienia i przestrogę na przyszłość, aby zachować większe bezpieczeństwo i rozwagę - mówi osiemnastolatek.
Marek Piter, ojciec Damiana był wtedy w pracy na nocnym dyżurze. O pożarze mieszkania poinformował go sąsiad, który zauważył wydobywający się dym. Zaalarmował służby. - Nie mogłem w to uwierzyć. Jak to się stało? Teraz musimy wziąć się w garść i zabrać do pracy. Każdy popełnia błędy - dodał.
Anna Namysł, siostra pana Marka podkreśla jak ważne jest wsparcie całej rodziny.Potrzeba przecież wiele rąk do pracy. - Te święta będą trudne, ale jesteśmy wszyscy razem. Musimy pomóc bratu, jesteśmy z nim każdego dnia -poinformowała.
Rodzina dała dach nad głową, przyjaciele i sąsiedzi też zaoferowali pomoc. Prace już trwają, choć nakład finansowy będzie ogromny, przerastający możliwości poszkodowanych. - Nie wiem jak odwdzięczę się głównie swojemu pracodawcy Piotrowi Matysiakowi z firmy „Matbud“, który do razu zaoferował pomoc, dogląda prac, wspiera nas codziennie. Bardzo raz jeszcze chcę mu podziękować.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?