Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

WOJSKO - Jarocin opłakuje kapitana Daniela Ambrozińskiego

Janusz Jaros
Kapitan Ambroziński miał 32 lata, pochodził spod Koluszek. W Jarocinie mieszkał od roku. Wprowadził się do rodzinnego domu żony Natalii przy ulicy Wrocławskiej. To skromny, piętrowy budynek z lat 70. Żony kpt.

Kapitan Ambroziński miał 32 lata, pochodził spod Koluszek. W Jarocinie mieszkał od roku. Wprowadził się do rodzinnego domu żony Natalii przy ulicy Wrocławskiej. To skromny, piętrowy budynek z lat 70. Żony kpt. Ambrozińskiego nie zastaliśmy. – Córka wyjechała – wyjaśniła jej matka, Krystyna Pogorzelec.

Teściowa wolała nie rozmawiać z nami o tragedii. – Jest na to jeszcze za wcześnie – mówiła ze łzami w oczach. Pytana, czy rodzina ma żal do dowództwa lub władz państwowych za błędy w zabezpieczaniu misji, powiedziała, że „wszystko jest jeszcze wyjaśniane”. – Na ten temat nie możemy teraz nic powiedzieć. Sprawa jest w toku – dodała.

W smutku pogrążeni są sąsiedzi zmarłego. Bardzo współczują jego żonie. – Kilka lat temu w tragicznych okolicznościach odszedł jej ojciec. Teraz zginął mąż. To straszna tragedia – załamuje ręce Wanda Stryszak. – Daniel rzadko bywał w Jarocinie, ale niedawno, gdy mieli chrzciny, to przyszedł tu do mnie po ziemniaki. To był bardzo fajny, grzeczny facet. Złego słowa o nim nie można powiedzieć. Natalka prowadzi sklep z kwiatami w Piotrze i Pawle. Pracuje tam od rana do wieczora.

Małgorzata Stryszak również pozytywnie wypowiada się o zmarłym. – Był miły i nikt nie miał mu nic do zarzucenia. Natalka martwiła się o męża – mówi. – Że też akurat na niego trafiło. To bardzo smutna historia. Ona nie miała łatwego życia i ciężko to przeżyła. Bardzo jej współczuję. Tym bardziej że mają małe dziecko.

Koleżance z liceum współczuje Jacek Pawlak. – Nie miałem pojęcia, że to jej mąż zginął – mówi. Znajomi opowiadają nam, że Natalka poznała Daniela we Wrocławiu. On uczył się w szkole oficerskiej. Ona na Uniwersytecie Przyrodniczym, czyli dawnej Akademii Rolniczej. Studiowała projektowanie zieleni.

Najbliższa sąsiadka Iwona Roszak ciepło wspomina zmarłego żołnierza. – Przyjeżdżał raz na jakiś czas. Wysoki, bardzo przystojny, dobrze zbudowany. Zawsze miło się witał: „Dzień dobry, sąsiadka”. Fajnie się z nim rozmawiało. Niedawno pożyczał taczkę, bo jak przyjeżdżał, to wykonywał wszystkie męskie prace w domu. Ciągle coś robił: rąbał drewno, remontował dom, a to w środku, a to na dachu. Przy kwiatach pomagał żonie. Z dzieckiem w wózku do niej chodził spacerkiem do pracy. Po Iraku długo tu był. Zapraszaliśmy siebie nawzajem, ale nigdy nie wypytywaliśmy o jego służbę. Wesela nie robili, bo zmarł jego teść. Po roku zaprosili nas na poprawiny. Było bardzo przyjemnie. Potem znów wyjeżdżał do jednostki. Jak go nie było, to sąsiadka mówiła, że bez chłopa ciężko. Teraz znów obie zostały same. I ta ich śliczna córcia Marysia, blondyneczka – mówi wycierając łzy.

– To tragedia nie do opisania. Tyle lat mógł jeszcze żyć. Głowę mi rozsadzało, jak o tym myślałam. Jak mogło tak być, żeby nie wysłali tam wcześniej helikopterów, nie sprawdzili terenu? Co ci biedacy mają tam robić? Tam jest potrzebny sprzęt, a nie żołnierze.

Proboszcz Andrzej Piłat płakał na wieść o śmierci parafianina. Przerwał pielgrzymkę rowerową na Jasną Górę i wrócił do Jarocina. Wdowa była jego uczennicą. Chrzcił ich dziecko.
– To był zdolny żołnierz – mówią koledzy i przełożeni z wojska. – Odważny, ambitny. Służył wcześniej w Iraku. Szybko awansował. Miał stopień porucznika. Pośmiertnie został awansowany na kapitana.

Co ukrywają wojskowi?

Kpt. Ambroziński zginął 10 sierpnia w zasadzce talibów w prowincji Ghazni. Podczas tej akcji jego czterech żołnierzy zostało rannych. Okoliczności śmierci pozostają niejasne. Wciąż nie wiadomo, dlaczego kapitan został sam na polu bitwy. Oficjele twierdzili najpierw, że jego los jest nieznany. Potem jednak zapewniali, że nikt go nie pozostawił samego, bo znaleźli go żołnierze z sekcji medycznej. Stwierdzili jego śmierć, pozostawiając go na placu boju, bo musieli się ewakuować. Dlaczego więc później aż przez 18 godzin szukano jego ciała? Minister obrony narodowej mówił o zdradzie Afgańczyków szkolonych przez kapitana i jego żołnierzy. Mówiono o zaniedbaniach dowództwa, które zezwoliło na patrol bez wsparcia i osłony. Żołnierze narzekali też na brak odpowiedniego sprzętu.

Uroczystości pogrzebowe

Pogrzeb rozpocznie się we wtorek o godzinie 12 od mszy, którą w kościele oo. Franciszkanów odprawi generał brygady Tadeusz Płoski, biskup polowy Wojska Polskiego. Później kondukt żałobny przejedzie trasą nr 11 do ronda, a następnie ulicami Wojska Polskiego i Kościuszki na cmentarz przy ul. Niepodległości. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w uroczystościach pogrzebowych w Jarocinie zabraknie premiera, za to weźmie w nich udział prezydent Lech Kaczyński, który odznaczył pośmiertnie kpt. Daniela Ambrozińskiego Krzyżem Komandorskim.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: WOJSKO - Jarocin opłakuje kapitana Daniela Ambrozińskiego - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na grodzisk.naszemiasto.pl Nasze Miasto