Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grodziscy regionaliści wydają kolejną publikacje. Historia grodziskich katów ukaże jeszcze w tym roku

Julia Kasperczak
Julia Kasperczak
Grodziscy regionaliści pracujący nad jedną z inicjatyw w lipcu 2021.
Grodziscy regionaliści pracujący nad jedną z inicjatyw w lipcu 2021. Anna Borowiak
Grodziscy regionaliści realizują kolejny ciekawy projekt, który ma przybliżyć mieszkańcom historię miasta. Jeszcze w tym roku chcą wydać kolejną książkę w ramach serii „Grodziskie Zeszyty Historyczne”.

Nowa publikacja grodziskich regionalistów

Projekt Towarzystwa Miłośników Ziemi Grodziskiej powstaje wspólnie z Muzealną Izbą Tradycji Ziemi Grodziskiej i Stowarzyszeniem Grupy Rekonstrukcji Historycznej "Grätz". Jak wyjaśnia nam Dariusz Matuszewski, prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Grodziskiej - numer 20 z tej serii wydawniczej ma zostać poświęcony historii grodziskich katów.

- Temat zupełnie nieznany, często historycznie zafałszowany, został odkryty przez ogromną pasję Jędrzeja Czechowskiego. Przeglądając tysiące stron ksiąg grodzkich i radzieckich naszego miasta, które udało się w formie elektronicznej pozyskać do grodziskiego Muzeum, odkryte zostały niesamowite historie i fakty. Wiele z nich dotyczy zupełnie nieznanych nam dotychczas procesów czarownic i co za tym idzie także ponurej działalności katów. To niejednokrotnie niesamowite historie. Liczymy także, że w najbliższym czasie będziemy mogli wydać inną książkę Jędrzeja Czechowskiego poświęconą grodziskim procesom czarownic

- mówi prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Grodziskiej.

archiwum Towarzystwa Miłośników Ziemi Grodziskiej

Dodaje także, że prowadzona przez regionalistów kilkumiesięczna kwerenda nieistniejącego już archiwum parafii św. Jadwigi, dostarczyła im wielu źródeł, z której mogą czerpać informację o historii miasta. Towarzystwu Miłośników Ziemi Grodziskiej udało się też zrobić ponad 10 000 zdjęć dokumentów.

- Już dzisiaj można pokusić się o usystematyzowanie historii grodziskich szpitali, kościołów czy cmentarzy. Być może w najbliższym czasie spróbujemy zająć się monografią kościoła farnego i poklasztornego. Cały czas czeka też publikacja dotycząca drugiej wojny światowej, okupacji niemieckiej i pierwszych lat powojennych. Tematów mamy bardzo wiele, a pomysłów jeszcze więcej

- zaznacza. Dariusz Matuszewski wyjaśnia także, że działalność regionalistów nigdy nie byłaby możliwa bez pomocy powiatu grodziskiego i gminy Grodzisk.

- Zawsze mogliśmy na nich liczyć, podobnie jak na życzliwość wielu sponsorów

- informuje.

Opis nowej książki

„Nie do kata, ale do mnie on należy…” - niesamowita grodziska historia niczym wyjęta z sienkiewiczowskich „Krzyżaków” .

"Zazwyczaj los osób, które trafiły w ręce grodziskich katów, był w istocie przesądzony, ale fakt, jak nieprzewidywalne jest życie, może zobrazować historia Marcina z Podgradowic i jego ukochanej z pobliskich Ruchocic.
Któż z nas nie kojarzy sceny z „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza, gdy Zbyszko z Bogdańca prowadzony na szafot zostaje uratowany od niechybnej śmierci przez Danusię Jurandównę, która zarzuca ukochanemu na głowę białą chustę z okrzykiem „Mój ci jest”, uwalniając Zbyszka od śmierci, co jednocześnie złącza tych młodych przyrzeczeniem zawarcia małżeństwa.
Czy była to wyłącznie tzw. licentia poetica? Czy taka historia mogła się wydarzyć?
Otóż tak, była to prawda, oczywiście niekoniecznie w odniesieniu do postaci literackich. Jednak zwyczaj uwalniania skazanego na śmierć przez niezamężną dziewczynę, która zgodziła się go poślubić, publicznie oświadczając, że zawrze z nim święty związek małżeński, był w staropolskim prawie karnym powszechnie znany, uświęcony i stosowany aż do końca I Rzeczypospolitej. Co więcej, udało mi się dotrzeć do dokumentów, zaświadczających, że w listopadzie 1744 roku takie dramatyczne wydarzenia rozegrały się w Grodzisku, a dokładnie na Szubiankach, które były miejskim miejscem straceń. Wówczas to dosłownie spod miecza katowskiego zostaje uwolniony przez nieznaną z imienia dziewczynę z Ruchocic - Marcin rodem z Podgradowic. Nie był on bynajmniej szlachetnym młodym polskim rycerzem, lecz brutalnym, zdeprawowanym złodziejem i mordercą dwóch niewinnych handlarzy żydowskich, który jednak zasłużył sobie na czyjąś miłość.
Otóż w procesie, mającym miejsce w Grodzisku we wtorek 3 listopada po święcie Wszystkich Świętych 1744 roku, oskarżony został Marcin z Podgradowic, który wraz ze wspólnikiem Piotrem Thoma z Łosokowic [??], zabrawszy na drodze wylotowej z Grodziska za wiatrakami dwóch grodziskich handlarzy żydowskich, Dawida i jego młodszego brata Lewka, odjechał z nimi wozem na odległość iak do brzózek Ptaszkoskich, podstępnie zwabiając obu w głąb boru bukowieckiego celem rzekomej sprzedaży kożucha. Następnie, pokłóciwszy się o zbyt niską zapłatę, Marcin brutalnie (wielokrotnie uderzając w głowy uprowadzonych) pobił braci do nieprzytomności kłonicą wyrwaną z rąk Piotrowi Thoma. Następnie wspólnicy zawlekli ciała w głąb lasu, gdzie Marcin dobił żyjące jeszcze ofiary kolejnymi ciosami, a jedną zadusił pasem. Przestępcy ukryli ciała pod sianem. Po dokonaniu zbrodni podzielili się pieniędzmi zrabowanymi handlarzom.
Oskarżycielami w procesie Marcina z Podgradowic byli Starsi gminy żydowskiej wraz z całą grodziską synagogą, w tym żona starszego z braci - Dawida. W śledztwie oskarżony przyznał się do planowania podobnej zbrodni oraz do obnoszenia się z takimi zamiarami przed świadkami, a w ostateczności do jej dokonania, zeznając:
- O co tu siedzisz Marcinie?, bom Zydów dwóch zabieł,
- Z iakiey okazyi ich pozabiiałes?,
- bo iak mi chciał za kozuch płacic obaczułem trzos z piniędzmi y łakomiułem się na nie…
Co do przebiegu morderstwa zeznał, że to on był jego prowodyrem i wykonawcą przy biernej niemal obecności Piotra Thomy, który jedynie dał sobie wyrwać z rąk kłonicę i podzielił się z Marcinem pieniędzmi zamordowanych.W wyroku ławniczy sąd wójtowski orzekł:
Sławetny Urząd Woytoski Grodz decyduie na instancyą Starszych Zydow Grodz y Całey Synagogi Grodz y Zony Zabitego Dawida y Brata tegosz Małego Zydka y na Instancyą Instygatora Przytyczneg o Grodz wedle Prawa wyraźnego wyzey Specyfikowanego azeby Nayprzod [Marcin] był Sciety Ciało na kole głowa na pal wbita in loco Suplicy […] przez Jana Mistrza Tutecznego […].
Jednak skazaniec uniknął kary, co pisarz opisał następująco:
Tenze Marcin przez Dziewczyne z Ruchocic od Smierci, iest uwolniony takim Sposobem iusz na placu Stracenia będąc tasz Dziewczyna przypadła y chustke na Szyie mu zarzuciła mowiąc Kacie tobie Kopa a ty mnie dey Chłopa.
A Jan Mistrz Rakoniewicki musiał uznać wyższość zwyczajowego prawa staropolskiego, zwanego „wyproszeniem”, nad prawomocnym orzeczeniem sądu miejskiego. Jednakże w innych znanych przypadkach tego typu, aby tak się stało, musiał uznać także ową wyższość ten, który sprawował w mieście władzę, czyli w tym wypadku sam właściciel miasta (będący jednocześnie najwyższym sędzią) albo reprezentujący go namiestnik/starosta. Nie wiadomo, kto tego dokonał w Grodzisku, jednakże w opisywanym wyżej przypadku zatwierdzono prymat staropolskiego prawa zwyczajowego nad opartym o kodeksy orzeczeniem sądu miejskiego. Natomiast losy przesłuchiwanego wspólnika Marcina niestety nie są znane, choć można domniemywać, że i on uszedł z życiem, gdyż w wyroku nie zawarto żadnego stwierdzenia, które mogłoby go dotyczyć."

Jędrzej Czechowski

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grodzisk.naszemiasto.pl Nasze Miasto