Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cuda z ula, czyli jak Maciej Jaśkowiak spełnił marzenia o pszczelarstwie

Anna Borowiak
Anna Borowiak
Pasieka stała się sposobem nie tylko na prowadzenie zdrowego stylu życia, ale również na oderwanie się od codziennych trosk. Gdy przyszła pandemia, branża muzyczna została zamrożona. Maciej Jaśkowiak stworzył Jasiową Pasiekę, która początkowo miała służyć tylko jego najbliższym, a dziś po jej wyroby chętnie sięgają grodziszczanie. Miody, pyłek kwiatowy i piękne świece zaskarbiły już serca wielu mieszkańców naszego miasta.

- Zaczęło się od tego, że chciałem inwestować w swoje zdrowie. Zacząłem biegać, najpierw od domu do lasu, później przyszły dłuższe dystanse, aż do maratonów. Z czasem przyszły myśli o tym, co tak naprawdę jemy. W domu robiłem izotoniki – z miodu, cytryny, wody i imbiru. W międzyczasie odwiedzałem kolejnych pszczelarzy, którzy namawiali mnie na założenie własnej pasieki- wspomina Maciej Jaśkowiak.

Ule najpierw były dwa, teraz jest ich około siedemdziesięciu!

Pszczoły interesowały go od zawsze, ale jak mówi – brakowało osoby, która wprowadziłaby go w świat tych niezwykłych owadów. Aż do pewnego dnia, gdy zdecydował się postawić pierwsze dwa ule. - Podszedłem do tego racjonalnie i odpowiedzialnie – dużo czytałem, interesowałem się tym tematem. To nie jest kupienie zabawki na baterie, którą można wyłączyć, kiedy nam się znudzi- zauważa. Pasieka rozrosła się wraz z upływem kolejnych miesięcy. Ule były dwa, dziś jest ich kilkadziesiąt. - To pewnie jeszcze nie koniec- mówi Maciej Jaśkowiak.

Informacja o wyrobach, pocztą pantoflową, szybko trafiła do kolejnych osób.

- Znajomi chcieli zamawiać chociaż małe słoiki, wygospodarowałem z naszych domowych zasobów jeden, drugi, później piąty i dziesiąty. I tak właściwie się to wszystko zaczęło. Ludzie sami wyciągnęli mnie do siebie i powstała Jasiowa Pasieka.

"Często coś, co wydaje nam się chwastem, ma ogromną wartość"

Ale Maciej Jaśkowiak dzięki pszczołom ma nie tylko miód. W pewnym momencie zaczął interesować się apiterapią i wspaniałymi właściwościami pyłku kwiatowego.

- Gdzieś w dzieciństwie obiło mi się to o uszy, mama z większą bądź mniejszą skutecznością próbowała mi go podawać. Podczas biegania zacząłem zwracać jeszcze większą uwagę na kwiaty, drzewa i rośliny, które rosną w naszej okolicy. Często coś, co wydaje nam się chwastem, ma ogromną wartość. Na próżno szukać tam chemicznych nawozów i pestycydów. To sama natura, z której można czerpać drogocenne witaminy.

I tak rozpoczęła się produkcja pyłku. Z czasem właściciel pasieki kupił specjalistyczny sprzęt i sprzedaje go w formie mrożonej. Dzięki temu nie traci swoich właściwości.

- Rano otwieram oczy i od razu sięgam po pyłek. Widzę różnicę, bo całą rodziną przechodzimy łagodniej choroby, a u lekarza gościmy tylko na kontrolach. Wierzę w to, że produkty z naszych uli to prawdziwe dobrodziejstwo. Ważne jednak, by stosować je regularnie. Jedna łyżka miodu nikomu nie pomoże. Tworząc pasiekę myślałem tylko o sobie, żeby zabezpieczać siebie i rodzinę przed chemią, żeby nie używać farmaceutyków, nie chodzić do apteki. I teraz mogę powiedzieć, że to naprawdę działa.

Zdrowo, ekologicznie i rodzinnie

Patrząc na wytwory Jasiowej Pasieki trudno nie zauważyć, że pakowane są w stylowe kartoniki. Do naszych rąk trafia produkt nie tylko zdrowy, ale i przyjemny dla oka. Pracuje nad tym cała rodzina Państwa Jaśkowiaków.

- Niektórzy w domach grają w gry, my siedzimy i robimy miody. Długotrwałym procesem jest przygotowanie świec, ale warto. Prawdziwe woskowe świece jonizują powietrze i dają delikatny aromat korzystny dla zdrowia i nie zawierają szkodliwych substancji.

Świece zyskały grono sympatyków bardzo szybko. I w taki sposób, Jasiowa Pasieka, stała się nowym sposobem na życie jej właściciela.

- W życiu mam takie szczęście, że nigdy nie szukałem pracy. Kiedy coś robię, to staram się w to wkładać serce. Gdy pandemia ograniczyła moją działalność zawodową i cała branża muzyczna została zamrożona, w całości oddałem się pasiece. Teraz myślę, że to trochę mnie uratowało. Mógłbym teraz siedzieć, martwić się i myśleć, co dalej. A tak mam swoje zajęcie, które sprawia mi wiele przyjemności, a jego skutkiem ubocznym jest to, że sprzedaję dalej swoje wyroby.

Miody, pyłek i świece dalej przygotowuje głównie z myślą o rodzinie. Nie chce stać się typowym producentem. Jak sam mówi, kiedy drastycznie zwiększa się ilość – maleje jakość. Maciej Jaśkowiak cieszy się jednak przede wszystkim z tego, że ma możliwość obcowania z przyrodą.

- Na co dzień nie doceniamy takich rzeczy. Przechodzimy obok mrówki, biedronki czy pszczoły i nie widzimy tych małych przyjaciół, którzy robią dla nas wiele dobrego na tym świecie. Dlatego nie patrzę na to, jak na biznes. Cieszę się, że z mojej pasji wynika jakieś dobro.

Cuda z ula, czyli jak Maciej Jaśkowiak spełnił marzenia o ps...

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grodzisk.naszemiasto.pl Nasze Miasto