W powiatach graniczących z Wrocławiem przy czynnych liniach kolejowych znajdują się 34 dworce kolejowe. Tylko połowa z nich jest otwarta. - Zmienił się sposób podróżowania koleją. W mniejszych miejscowościach dziś już nie czeka się na pociąg, ale przychodzi kilka minut przed odjazdem - tłumaczy Bartłomiej Sarna, rzecznik PKP S.A. we Wrocławiu. Nawet bilet można kupić w automacie lub przez internet. Trzeba więc wymyślić coś dodatkowego (sklep, lokal gastronomiczny), co przyciągnie podróżnych na dłuższą chwilę przed odjazdem pociągu.
Ale nie wszystkie budynki dworców stoją puste i marnieją. - W ostatnich latach staramy się przekazywać część dworców na rzecz samorządów lokalnych, tak by mogły one dalej służyć obsłudze podróżnych albo innym potrzebom lokalnych społeczności - dodaje Sarna. Tak stało się już z dworcami w Wołowie, Twardogórze, Pasikurowicach, Siedlcu Trzebnickim, Brochocinie Trzebnickim i Trzebnicy.
Budynek dworca kolejowego w Trzebnicy pochodzi z 1886 roku. Do 1954 mieściła się w nim restauracja, kasy i biura. Ale gdy w 1990 roku zamknięto linię kolejową do Wrocławia, dworzec podupadł. 20 lat później, gdy na tory wjechały szynobusy, gmina Trzebnica wyremontowała budynek dworca i przywróciła częściowo jego pierwotną funkcję. W przyszłości ma się stać węzłem przesiadkowym.
Na tym nie koniec. Koleje planują przekazać samorządom kolejne dworce. Dobiegają końca ustalenia w Międzyborzu. Trwają też rozmowy odnośnie dworców w Jelczu-Laskowicach, Siechnicach, Świętej Katarzynie, Żórawinie i Węgrach.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?