Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W trakcie remontu strychu odkryli tajemnicze napisy. Nawet sprzed ponad 120 lat!

Anna Borowiak
Anna Borowiak
Budynek przy ulicy Rakoniewickiej, w którym obecnie działają Warsztaty Terapii Zajęciowej, przechodzi modernizację strychu. Ta część budowli nie pełniła nigdy funkcji użytkowej, dlatego też nikt wcześniej nie zagłębiał się w to, co można tam znaleźć. W czasie prac ukazały się wyryte w ścianach kominów podpisy. Zagadkę tę będą starali się rozwiązać regionaliści.

Niewielki budynek, który specjalnie nie wyróżnia się w tłumie, raczej nie wzbudza większego zainteresowania. Za to to, co odkryto w jego wnętrzach, to już prawdziwa zagadka. Gdy na strychu pojawiła się ekipa remontowa, odsłonięto to, czego wcześniej nie było widać. - Nikt nie miał pojęcia, że coś takiego może tutaj być. Jesteśmy bardzo ciekawi, skąd te napisy i dlaczego ich autorzy je tutaj zostawili- mówi Agata Czetowicz z Warsztatów Terapii Zajęciowej.

Takiej okazji nie mogliśmy przegapić, więc z aparatem poszliśmy zobaczyć to niezwykłe znalezisko. Na ścianach kominów wyryte są i zachowane w bardzo dobrym stanie nazwiska oraz daty. Wiele z nich bez problemu można odczytać. Fabiś, Kaczmarek, Woś, Andrzejewski. Pytanie jednak, kim byli Ci ludzie i dlaczego zostawili po sobie taki ślad?

Aby dobrze zrozumieć tę historię, cofnijmy się w czasie. Pomóc mogą w tym wspomnienia Izabelli z Mottych Sławskiej, która urodziła się w Grodzisku Wielkopolskim w 1892 roku. W jej zapiskach, dotyczących szczególnie wspomnień o babci, znajdujemy kilka zdań dotyczących budynku przy ulicy Rakoniewickiej. Henrietta, jak czytamy, spędzała czas w fotelu, który stał na podwyższeniu. Po to, aby móc wyraźnie zobaczyć, co dzieje się na ulicy. - Co tam mogła zobaczyć w tej małej mieścinie? A jednak widziała różne rzeczy, których wy nie widzieliście i nie zobaczycie- czytamy we wspomnieniach Izabelli z Mottych Sławskiej.

- Widziała na przykład jak przejeżdżał nasz niedaleki sąsiad policjant Linke, spasiony Niemiec brodaty na równie spasionym koniu. Jechał pilnować porządku w mieście i okolicy. Pomimo marsowej postaci był człowiekiem wygodnym, lubiącym spokój i grodziskie piwo. (...) Patrzyła też babcia na kobiety z przytułku, których obowiązkiem było wyrywać zielsko i trawę z pomiędzy kocich łbów naszej ulicy. Była to dość ciężka praca ale staruszki lubiły ją nawet bo nie potrzebowały się z tym spieszyć a że wszyscy je znali więc też co chwilę ktoś przystawał i ucinał z nimi pogawędkę- czytamy.

- Właśnie z tego fragmentu dowiadujemy się, że w tym budynku działał niegdyś przytułek dla kobiet, we wspomnieniach mieszkańców funkcjonujący również jako dom dla kobiet samotnych. Na swoje utrzymanie musiały "zarabiać" wyrywając zielsko i dbając o czystość ulicy- wyjaśnia regionalista, Dariusz Matuszewski. I dodaje: - Budynek ten zawsze związany był z kościołem. Sam pamiętam, jak uczęszczałem tam na lekcje religii. Kiedyś był tam również szpital- zauważa nasz rozmówca.

Skąd tak naprawdę wzięły się napisy na ścianach? Jak wyjaśnia Dariusz Matuszewski, być może to stary zwyczaj, zgodnie z którym osoby dokonujące remontów podpisywały się na ścianach. Być może jednak to tylko młodzieńcze wybryki. A może w całej sprawie jest jednak jakaś inna tajemnica, którą będą teraz zgłębiać regionaliści. O efektach ich pracy będziemy informować.

A może wyryte daty i nazwiska coś Wam mówią?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grodzisk.naszemiasto.pl Nasze Miasto