Profesor domaga się od szpitala w Grodzisku 8 mln złotych odszkodowania

Otwierana z hukiem w marcu ubiegłego roku pracownia kardiologii inwazyjnej w budynku szpitala przy ulicy Mossego 3, w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia miała świadczyć wysoko specjalistyczne zabiegi. Pacjenci z chorobami serca mieli być diagnozowani za pomocą cewnika naczyniowego, bez konieczności otwierania klatki piersiowej. I na tych planach koniec.
Firma rozwiązała umowę z lecznicą, domagając się tym samym 8-milionowego odszkodowania za straty, jakie ich zdaniem miała ponieść w ramach nierealizowania umowy. Sprawa będzie miała swój finał w sądzie.
Do batalii przygotowują się dwie strony, pewne swoich racji i argumentów. Dyrektor SP ZOZ Barbara Różyńska-Szumska twierdzi, że w momencie podpisywania umowy przez poprzedniego dyrektora szpitala z firmą profesora Siminiaka, ta nie widniała w rejestrze, nie miała statutu NZOZ, a więc nie mogła ubiegać się o kontraktowanie świadczeń.
- Czekamy na wyznaczenie pierwszej rozprawy. Jestem dobrej myśli. Mamy silne argumenty, wierzymy, że uda nam się tę sytuację pozytywnie rozwiązać - powiedziała B. Szumska. Tymczasem profesor Tomasz Siminiak twierdzi, że obecna dyrekcja szpitala celowo działa na jego szkodę.
- Szpital w Grodzisku miał ogromne możliwości do rozwoju, poprzez działanie pracowni kardiologii inwazyjnej. Zainwestowaliśmy w to miliony, nie spodziewając się, że w ogóle nie będzie można rozpocząć działalności. Dopełniliśmy wszystkich formalności. To szpital przecież ogłosił konkurs - tłumaczy.
Wartościowy sprzęt został w szpitalu. Co dalej? Przedstawiciel „Renimedu” domagający się odszkodowania mówi, że jest on częścią wyposażenia i nie można go już zdemontować i ponownie użyć.
Szpital miał zdaniem profesora zarobić na pracowni setki tysięcy.... Z kolei analiza, którą przeprowadziła lecznica pokazała, że w ubiegłym roku na terenie całego powiatu grodziskiego miały być tylko cztery ostre zespoły wieńcowe.