To oni najczęściej są pierwsi na miejscu wypadków, jeżdżą do pacjentów, których życie jest zagrożone. Do ich obowiązków należy przede wszystkim ocena zdrowia chorego, poszkodowanego, udzielenie mu pierwszej pomocy, a jeśli zachodzi taka konieczność, podtrzymywanie funkcji życiowych, również podczas transportu do szpitala. To bardzo odpowiedzialny zawód. Lecz wciąż nisko opłacany. I dlatego właśnie ratownicy medyczni protestują.
Nasi rozmówcy wyjaśniają, że w skali trzech powiatów na umowach cywilnoprawnych zatrudnionych jest około 75 osób. I choć w Grodzisku czy Nowym Tomyślu problemów z zapewnieniem ciągłości dyżurów nie było, to w sąsiednim Wolsztynie przez kilka dni szpitalny oddział ratunkowy był częściowo zamknięty. Na zwolnieniach lekarskich przebywało kilkunastu ratowników.
- W przeciągu ostatniego miesiąca nie było sytuacji, żeby ktoś zrezygnował całkowicie z pracy. Były jednak takie, gdzie niektóre osoby ograniczyły dyżury bądź zmuszone były z uwagi na sytuację zdrowotną skorzystać z zwolnień lekarskich. Jeśli chodzi o zapewnienie ciągłości dyżurów nie zdarzyło się, żeby któryś z zespołów ratownictwa medycznego nie wyjechał z powodu braku obsady- mówią.
Jednocześnie przyznają, że to tylko dzięki temu, że w okresie letnim wszyscy ci, którzy nie przebywają na urlopie, uzupełniają luki w dyżurach kolegów. Żeby utrzymać ciągłość, ratownicy pracują ponad swoje siły.
Problem widoczny jest w całym kraju. Jak uważają nasi rozmówcy, system nie tylko ratownictwa medycznego, ale całej ochrony zdrowia, wymaga gruntowych zmian.
- Doszło do sytuacji, w której praca na umowach cywilnoprawnych z uwagi na niskie stawki i liczne obciążenia związane z składkami ZUS i wszelkimi kosztami związanymi prowadzeniem działalności gospodarczej w wymiarze godzin etatowych oscyluje w okolicy najniższej krajowej- wyjaśniają.
W całym kraju toczą się rozmowy i negocjacje związane z poprawą sytuacji ratowników medycznych zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych. Ratownicy chcą wzrostu wynagrodzeń, ale także nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Jak podkreślają, w szczycie pandemii nazywani byli bohaterami ratującymi życie, a teraz ich niskie wynagrodzenia są dla wielu tematem, z którym nie wiadomo co zrobić.
- Dyrektorzy szpitali twierdzą, że brak jest środków finansowych na spełnienie wymagań ratowników medycznych i że jedynie zwiększenie centralne finansowania może tą sytuację zmienić. Zarówno ratownicy z powiatu grodziskiego, nowotomyskiego czy wolsztyńskiego są już po rozmowach z dyrektorami poszczególnych placówek, jednakże na dzień dzisiejszy nie doszło do porozumienia z żadnym z dyrektorów- mówi jeden z naszych rozmówców.
Jak dodaje, rozmowy będą toczyć się dalej w najbliższym czasie. Z kolei 11 września ma odbyć się ogólnopolski protest.
- Na pewno weźmiemy w nim udział z nadzieją na poprawę sytuacji, jednakże jeśli do końca września nasza sytuacja się nie zmieni, większość z nas wzorem ratowników medycznych z innych miast złoży wypowiedzenia umów cywilnoprawnych. Nie będziemy brali urlopów czy zwolnień lekarskich - po prostu zrezygnujemy z pracy - zapowiadają.
Nasi rozmówcy przyznają, że dziś nie widzą innego wyjścia. Jak wskazują, zarówno rozmowy na szczeblu centralnym, jak i rozmowy z dysponentami w poszczególnych powiatach, nie przynoszą efektu w postaci spełnienia ich postulatów.
Jeszcze kilka miesięcy temu byli bohaterami, a ich pracę oklaskiwaliśmy z balkonów. Dziś ludzie, którzy każdego dnia walczą o nasze zdrowie i życie, walczą o ludzkie warunki pracy. Ratownicy przyznają, że w dobie zbliżającej się kolejnej fali zakażeń Covid-19, ich odejście z pracy może mieć katastrofalne skutki.
- Ten system, szczególnie w dobie pandemii, utrzymał się tylko dlatego, że wszyscy pracownicy ochrony zdrowia pracowali ponad normę, kosztem swojego zdrowia, kosztem naszych rodzin dzieci. To dotyczy wszystkich - od lekarzy, ratowników, pielęgniarek po położne i wszystkich innych pracowników. Boli nas to, że mimo wysokich wymagań i potężnej odpowiedzialności traktowani jesteśmy jak maszyny, które mają wykonać pracę jak najniższym kosztem. W swoich rękach mamy życie pacjentów od tych najmłodszych do tych najstarszych.
Ratownicy zgodnie przyznają, że ich sytuacja jest trudna. Choć każdy, kto wybiera ten zawód, musi liczyć się z obciążeniami fizycznymi i psychicznymi - nasi rozmówcy wskazują, że mają już dość.
- Przeżyliśmy różne momenty w naszej pracy. Każdy wybrał ten zawód poniekąd z pasji i zamiłowania, potrzeby ratowania drugiego człowieka. Nie może jednak być tak, że wyceniane jest to na poziomie najniższej krajowej. Odpowiadamy za zdrowie i życie ludzi. I o tym trzeba pamiętać.
Widzisz wypadek? Coś cię zaniepokoiło? Chcesz się czymś pochwalić?
Pisz do nas na: [email protected]
lub zostaw nam wiadomość na facebooku
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?