Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Grodziska: kataryniarze, obwoźni grajkowie, orkiestry. Kiedyś życie muzyczne na ulicach Grodziska tętniło

Dariusz Matuszewski - regionalista z Grodziskadowska
Zdjęcie wykonane na Placu Świętej Anny  około 1910 roku. Widać na nim nie tylko kataryniarza, ale i nieistniejące już budynki
Zdjęcie wykonane na Placu Świętej Anny około 1910 roku. Widać na nim nie tylko kataryniarza, ale i nieistniejące już budynki arch. Towarzystwa Miłośników Ziemi Grodziskiej
Historia Grodziska: kataryniarze, obwoźni grajkowie, orkiestry. Kiedyś życie muzyczne na ulicach Grodziska tętniło

Czytając dawne wspomnienia i przeglądając stare fotografie, aż trudno uwierzyć jak barwne życie toczyło się kiedyś na grodziskich ulicach. Ten niepowtarzalny klimat tworzyli z całą pewnością lokalni oryginałowie, których nigdy nie brakowało w naszym mieście.

Jeszcze dzisiaj w zaułkach Grodziska potrafią się cały czas snuć barwne historie o Czesi Hojkowej, Marysiu Domagale, Bolesiu Wojtali, Hipolicie Waldzie, „Słoneczku”, „Bonanzie”, „Lilusiu”, „Kołowrocie” oraz wielu innych lokalnych oryginałach. Jakże miło i wesoło jest o nich czasami powspominać.

Rozmuzykowane ulice

Na przełomie XIX i XX wieku barwny korowód oryginałów uzupełniali kataryniarze. Jednym z nich był ociemniały pan Cieciński, który grodziskie uliczki, zaułki i podwórza przemierzał w towarzystwie małego chłopca. Pan kataryniarz chodził w ciemnych okularach i podobno był osobą niewidomą, która bardziej wzbudzała litość i miłosierdzie, niż artystyczny zachwyt melomanów. To w zasadzie i tak było bez znaczenia, bo płynące z kolorowej katarynki barwne melodie stanowiły charakterystyczne dopełnienie gwaru i hałasu na ulicach naszego miasta.

Jeszcze w początkach XX wieku barwny korowód, kataryniarzy, wędrownych grajków, a nawet całych orkiestr, stanowił nieodzowny i jakże malowniczy pejzaż Grodziska. Pisał o tym w swoich wspomnieniach nieoceniony Władysław Stachowski: „ Składały się takie orkiestry czasem tylko z trzech trębaczy, czasem z dziesięciu i więcej, nierzadko umundurowanych muzykantów. Grali przeważnie na narożnikach ulic, a potem obchodzili domy, prosząc o jakiś datek. Lecz zdarzało się czasem, że pojawiał się jakiś samotnik- trębacz, który wygrywał skoczne, choć smętne melodie, aby przez to zarobić na kawałek chleba. Byli także „artyści”, którzy kilkoma władali instrumentami. Przeważnie grali na klarnecie, na plecach mieli bęben, który obrabiali pałką przymocowaną do łokcia, prócz tego nad bębnem mieli talerze, które wprawiali w ruch za pomocą sznurka przymocowanego do obcasa. Była to iście skondensowana orkiestra, a muzykant miał taką wprawę, że grał nie tylko stojąc, lecz także idąc. Również często pojawiali się na naszych ulicach kataryniarze, którzy często mieli na swej katarynce małpkę w czerwonym mundurku, która umiała różne sztuczki, jak na przykład strzelać z karabinku, lub papugę, która za kilka fenigów wyciągała horoskopy”.

W 1905 roku wielkopolska prasa donosiła, że w Kępnie zatrzymano kataryniarza z Grodziska, który podobno wygrywał zakazane polskie melodie. Jak się później okazało, nadgorliwy wachmistrz żandarmerii nie był melomanem i nie potrafił odróżnić melodii patriotycznych od ludowych mazurków. W 1906 roku podczas jednego z procesów sądowych wymierzonych przeciwko członkom Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Grodzisku organizacja wynajęła kataryniarza, który pod gmachem Temidy wygrywał „Marsza Sokołów”. Zresztą „Sokolą Brać” cechowała zawsze kawalerska fantazja i nawet do grodziskiego aresztu potrafili maszerować z podwórkową kapelą na czele. Podobno ostatnim kataryniarzem dwudziestowiecznego Grodziska był pan Bolesław Wojtala.

Osobną grupę lokalnych muzykantów stanowili dudziarze, grający na tak zwanych dudach wielkopolskich. Niejednorodność tego instrumentu wytworzyła w Wielkopolsce najróżniejsze odmiany, pośród których najpopularniejsze były dudy, kozioł i siesienek. Jak twierdzą znawcy tematu, to właśnie dudy należą do najtrudniejszych instrumentów muzycznych, chociaż ich wyjątkowy dźwięk oraz linia melodyczna stanowią niebywałe wyzwanie dla muzyków. Dudy są także instrumentem wymagającym ogromnego pietyzmu i kunsztu w trakcie wyrobu, do którego stosowane są różne gatunki drewna od śliwy, wiśni po heban. W okresie międzywojennych do najbardziej renomowanych dudziarzy grodziskich należał Mikołaj Urban z Kobylnik. Jego sława było tak wielka, że często był bohaterem licznych wywiadów zarówno w prasie lokalnej, jak również ogólnopolskiej. W okresie powojennych schedę po M. Urbanie przejął Tomasz Gozdek. Jedna z miejscowych historii głosiła, że miał osobiście grać przed prezydentem Bolesławem Bierutem, czy wręcz nawet przed samym Józefem Stalinem.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grodzisk.naszemiasto.pl Nasze Miasto