Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grodzisk. Policjant uratował życie

Malwina Korzeniewska
archiwum
To prawdziwy dar człowieczeństwa i wydawałoby się dziś nadludzkiej postawy ofiarności i empatii. Artur Płaczek oddał szpik.

Policjant z Grodziska Wielkopolskiego, znany szczególnie mieszkańcom wsi, gdyż od dziesięciu lat jest dzielnicowym, dokonał cudu życia - podarował je 50-latkowi ze Stanów Zjednoczonych choremu na białaczkę, czyjemuś mężowi, ojcu, dziadkowi, przyjacielowi... Artur Płaczek dzieląc się swoim szpikiem kostnym, zdążył przed Panem Bogiem...

- To nic wielkiego - mówi skromnie policjant. - To jak przeprowadzenie niewidomego przez jezdnię. Zabieg jest całkowicie bezbolesny. Była ze mną rodzina, żona, córka. Fundacja DKMS zapewniła stuprocentowy komfort przejazdu, pobytu w niemieckiej klinice. Wiem, że pomogłem, ale naprawdę może to zrobić każdy, do czego bardzo zachęcam - dodaje.

Historia Artura Płaczka zaczęła się na początku 2012 roku. O fundacji dowiedział się przypadkowo oglądając reklamę w telewizji. Jak wspomina, wcześniej nigdy nie oddawał krwi,a wtedy nie impulsywnie, a całkowicie świadomie odwiedził wówczas stronę DKMSu, zapoznał się ze wszystkim informacjami, potem nie pozostało mi już nic więcej jak tylko zarejestrować się w bazie. Po nie długim czasie przysłano pałeczki do wykonania wymazu ślin, które po kilku dniach odesłał i czekał. Przeczytajmy jak wspomina ten czas nasz bohater.

„Pod koniec stycznia tego roku zadzwoniła pani koordynator z informacją, że jest ktoś kto potrzebuje mojej pomocy, a dokładnie komórek macierzystych z krwi obwodowej, dzięki którym mogę uratować komuś życie. Bardzo się wtedy ucieszyłem. Trudno było mi uwierzyć w to, że mam szanse komuś pomóc. Wytłumaczono mi wszystko bardzo szczegółowo, udzielając odpowiedzi na pytania. Następnie umówiliśmy się na pobranie krwi do szpitala w moim mieście w celu wykonania szczegółowych badań. Następnie na początku marca otrzymałem informację, że mam pełną zgodność z chorym i kolejne badania czekają mnie w klinice w Dreźnie. Dwa tygodnie później byłem już na miejscu, gdzie po raz kolejny przeprowadzono szczegółowe badania. Po kilku dniach otrzymałem wiadomość, że badania zakończyły się pozytywnie, lekarze nie widzieli żadnych przeciwskazań bym mógł oddać komórki. Rozpoczął się dalszy cykl działań medycznych.
W końcu nadszedł dzień pobrania. Był to mroźny kwietniowy poranek, godzina ósma. Zostałem podłączony do maszyny. Widziałem jak komórki gromadzą się w woreczku i trudno było mi uwierzyć, że tylko tyle wystarczy zrobić, by pomóc komuś choremu na białaczkę. Po upływie około czterech godzin udało się uzbierać wystarczającą ilość komórek. Czas ten upłynął mi bardzo szybko przy filmie, w towarzystwie mojej żony i córeczki oraz przydzielonego tłumacza, który pomagał w komunikacji z rewelacyjnym personelem kliniki. Samo pobranie jest bezbolesne i od razu po nim wychodzi się z kliniki.“

- Czuję ogromną radość. Cieszę się niesamowicie, że dzięki cząstce mnie będzie żył mój „genetyczny bliźniak“. Przez dwa lata będę w „rezerwie“ dla niego, gdyż w tym czasie może trzeba będzie raz jeszcze pobrać szpik. Wszystko może się wydarzyć. Oczywiście chciałbym też spotkać się z tym mężczyzną, choć myślę, że osobiście będzie to mało realne, ale za pośrednictwem internetu jak najbardziej. Fundacja przekaże nam obu informacje o sobie, więc kontakt będzie możliwy.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grodzisk.naszemiasto.pl Nasze Miasto